sobota, 4 kwietnia 2015

Newtmas, czyli do kawiarenki przez drogę z kocich łbów.

         Dzisiejszy dzień Thomas mógł na pewno zaliczyć do udanych. Był wtorek, co oznaczało, że brunet miał o dwie godziny mniej zajęć, jednak po lekcjach spieszył się na dodatkowe zajęcia artystyczne i musiał, jak zwykle, kupić kawę dla Teresy, która swoim uśmiechem zdołałaby go zmusić do wszystkiego. Trochę go przerażała, czasem czuł się tak, jakby mieli ze sobą dziwną, telepatyczną więź.
Zabawne.
Nie dość, że obudził się za późno, to jego niedorobiony współlokator Chuck zostawił po sobie taki syf, że szkoda gadać… Brunet obiecał sobie, że albo ten chłopak to posprząta, albo go wyrzuci z mieszkania.
Thomas szybko się ogarnął, nawet nie mając czasu zjeść śniadania.
„Zajdę do kawiarni”, szybko się usprawiedliwił i wyszedł na podwórko.
Jego włosy były w nieładzie, ale nie miał czasu ich ułożyć, mając cichą nadzieję, że zdoła wszystkim wmówić, że wiatr go tak zranił, a nie to, iż siedział do czwartej rano nad wypracowaniem i się najzwyczajniej w świecie nie wyspał…
Wyjście z domu było tym, na co teraz miał najmniejszą ochotę; deszcz lał się z nieba strumieniami, chmury przysłaniały delikatne promienie słońca, a biedny chłopak nie miał nawet porządnego szalika, a co dopiero parasolki. Wybór był prosty, a jego ulubiona kawiarnia była tuż za rogiem.
Co prawda nie miał na to czasu, ale nie zamierzał poświęcać się nauce z pustym żołądkiem, nie było takiej opcji. Trudno, to nie pierwszy raz, gdy się spóźnia.
Wyłożone kocimi łbami uliczki nie były najlepszym pomysłem podczas deszczu, ponieważ Thomas prawie się wywrócił, wpadając w wyszczerbienie.
Po kilku minutach drogi wparował do środka budynku, otrzepując się z kropel wody i wchłaniając ciepło pomieszczenia do swoich dygoczących kości. Potargał sobie włosy; były mokre, zapewne jego ubranie nie było w lepszym stanie.
Spojrzał w stronę barku, spodziewając się zobaczyć uśmiechniętą Cass (jego znajomą, która tu pracowała) ale zamiast niej ujrzał wysokiego blondyna. Można dodać również, że przystojnego.
Chłopak wycierał blaty, spoglądając na Thomasa ukradkiem. Miał piękne, orzechowe oczy.
-Leje jak z cebra, stary… – mruknął brunet, podchodząc bliżej. Zerknął na tygodniowe oferty śniadaniowe, chociaż doskonale je znał. Codziennie siedział tutaj po kilka godzin i do tego przyjaźnił się z osobami, które tu pracowały.
Oprócz tego chłopaka.
Thomas nie zamierzał wypytywać go o to, skąd się tu wziął, bo wyszedłby na jakiegoś dziwaka, ale nie ukrywał, że ciekawiła go postać nowego barmana. I nie tylko dlatego, że zajął miejsce Cass za ladą…
Thomas usiadł na wysokim, skórzanym stołku i jeszcze raz potargał sobie włosy. Oparł łokcie o drewno i obdarował blondyna ciepłym uśmiechem, a ten odwrócił szybko wzrok, rumieniąc się…?
-Poproszę podwójną białą kawę i małą czarną oraz dwa duże, zbożowe batoniki z karty numer dwa – poprosił, nadal uśmiechając się w ten sposób.
Chłopak zastygł z ręką w górze, chcąc podać klientowi menu. Jego spojrzenie napotkało oczy Thomasa.
-Najwidoczniej tego nie potrzebujesz – mruknął i odwrócił się do ekspresu. Sięgnął do półki, gdzie przedwczoraj była kawa, ale Thomas pamiętał, że Cass odłożyła ją na inną półkę przez pomyłkę. Ktoś musiał nowego barmana źle poinstruować, nieładnie…
-Kawa jest w tej dużej szafce po lewej - Thomas uśmiechnął się niewinnie, czując na sobie niedowierzające spojrzenie blondyna.
Chłopak odebrał od niego po kilku minutach dwie kawy – dla siebie, i dla Teresy – oraz batoniki. Podziękował mu i zapłacił, obserwując jak jego długie palce sprawnie obsługują kasę…
-To ja ci dziękuję – odezwał się chłopak, gdy Thomas wychodził. Brunet zawahał się przez chwilę przed wyjściem, ale w końcu tylko się uśmiechnął i znowu trafił na deszcz.
Jak bardzo żałował, że nie zna imienia blondyna…


                              W trakcie zajęć w ogóle nie umiał się skupić. Jego głowa była ciągle zajęta tym nieznajomym z kawiarni… Dlaczego akurat nim? Co było w nim takiego specjalnego?
Thomas nie wiedział czemu, ale poczuł wstyd, pytając o takie rzeczy. Tak jakby pytał, ile to jest dwa plus dwa.
Był już spóźniony na malowanie martwej natury, ale pragnienie powrotu do kawiarni i znowu zobaczenie tego chłopaka było silniejsze niż mógł sobie to wyobrazić.
Więc nie za bardzo zdziwił się, gdy jego nogi poprowadziły go aż pod kawiarnię w niecałe dziesięć minut. Na jego telefonie było już zanotowane kilka nieodebranych połączeń od jego znajomych z zajęć, jednak to zignorował, wyciszając telefon.
Wszedł do środka i rozejrzał się za chłopakiem, który zajmował jego umysł cały dzień.
Był tam, siedział za ladą i wykonywał zamówienie jakiejś dziewczyny. Ubrany był w to samo (czerwoną koszulę w kratę i czarne jeansy) jednak miał podwinięte rękawy, a jego policzki były lekko zarumienione. Miał na swojej twarzy ten niezręczny uśmieszek, bo wylał trochę kawy… Thomas uświadomił sobie, że zaczął się po prostu na blondyna gapić. A ten nagle go zauważył i również odwzajemnił spojrzenie.
Ta chwila trwała po prostu wieki, Thomas miał wrażenie, że zaraz zacznie drżeć, jednak blondyn zwrócił wzrok z powrotem na klientkę, przepraszając ją… Thomas dopiero teraz zanotował, że chłopak ma brytyjski akcent.
Podszedł onieśmielony do blatu, gdy dziewczyna już wychodziła, i usiadł na stołku, opierając się o drewno łokciami.
-Witaj ponownie – oznajmił, pochwytując spojrzenie barmana.
-Cześć.
-Jak tam?
-Właśnie wylałem kawę na klientkę.
Thomas zazgrzytał zębami.
-Nieciekawie.
-Ale nadal była dla mnie miła, jest szansa, że nawet się z nią umówię – chłopak uniósł rękę z jakimś papierkiem umieszczonym pomiędzy jego szczupłymi palcami. – Zostawiła mi swój numer.
-Nie dziwię się jej… - wymamrotał Thomas, lekko zawiedzony, że… Że co? Że barman wolał dziewczyny? Niestety.
Chłopak zastygł z numerem w ręku, wgapiając się w Thomasa zaintrygowany, i powoli zmiął papierek, wyrzucając go za siebie, jakby był kompletnie bez wartości.
-Jestem Newt – powiedział, przygryzając wargę.
-Thomas.


Od tamtego czasu Thomas regularnie odwiedzał kafejkę i siedział tam nawet dłużej niż przedtem.
Czasem nawet nie rozmawiał z Newtem, ponieważ ten miał dużo klientów, jednak lubił na niego patrzeć, obserwować to, co robił, nawet jeśli było to zwykłe wsypywanie kawy do pojemnika.
Blondyn zawsze był spokojny, cierpliwy, ale czasem niezręczny i nieuważny. Były dni, gdy wszystko wylatywało mu z rąk, a Thomas śmiał się z niego.
-Jesteś beznadziejnym barmanem, Newt.
-Zamknij się, Tommy.
Thomas miał już odpowiedzieć, ale jedno słowo ciągle bębniło mu w głowie. Zamarł.
Cisza. Newt spojrzał zaniepokojony milczeniem na chłopaka.
-Co?
-Powiedziałeś na mnie „Tommy”.
Blondyn spłonął rumieńcem i spuścił wzrok na swoje ręce, sprawiając, że Thomas się uśmiechnął.
-Zamknij się, Tommy – syknął Newt, słysząc śmiech bruneta.
Były też dni, kiedy to Thomas ślęczał nad swoimi rysunkami, gdy już nikogo w kawiarni nie było, a Newt przyglądał mu się.
-Czy to jest Kapitan Ameryka?
Thomas podskoczył na siedzeniu, słysząc nagle znajomy, głęboki głos z brytyjskim akcentem. Obrócił się szybko i zobaczył za sobą Newta, który miał przez ramię przewieszoną ścierkę, a na zarumienionej twarzy wielki, piękny uśmiech.
-Do cholery, Newt, nie strasz mnie tak… - odetchnął Thomas i wrócił do swojego rysunku, choć tak naprawdę wolał godzinami patrzeć na uśmiech blondyna. – A co do twojego pytania; tak, to Kapitan Ameryka.
-Przystojny – uznał Newt, odchodząc do baru, aby powycierać filiżanki. Zdjął szmatkę ze swojego ramienia i zagwizdał pod nosem, szurając butami. Thomas przytknął ołówek do kartki delikatnie, czując, że jakoś ma więcej ochoty malować, od kiedy ktoś to docenił.
-Nie tak bardzo, jak ty… - mruknął cicho Thomas, przekonany, że blondyn go nie usłyszy, ponieważ był za daleko.
-Co takiego? – odezwał się Newt, odwracając się gwałtownie w stronę bruneta.
Thomas zastygł bez ruchu, poczuł się tak, jakby nie mógł oddychać. Otworzył szerzej oczy i zgarbił się nad swoim rysunkiem, udając, że nic nie słyszał.
Choleracholeracholera.
-Tommy…
Chłopak odetchnął cicho i odwrócił się w stronę blondyna ze skruszoną miną. Newt uśmiechał się delikatnie, był to najpiękniejszy uśmiech na świecie, ten uśmiech mógł leczyć raka, mógł ratować ludzi z pożaru, mógł…
Thomas wziął głęboki oddech. Cholera jasna, nie mógł dłużej wytrzymać.
-Zgodziłbyś się, gdybym zaproponował tobie randkę?
Nastał niezręczny moment milczenia, gdy to Newt otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale najwyraźniej zrezygnował. Patrzyli sobie w oczy przez dłuższą chwilę. Gdyby nagle zaczęłoby się tu palić, zapewne by nawet nie zauważyli.
Thomas nigdy wcześniej tak głęboko nie studiował czyichś tęczówek.
Nagle Newt zrobił kilka odważnych kroków w stronę bruneta. Oparł się o ramę jego krzesła i szybko pochylił się nad nim. Thomas czuł przez chwilę oddech na swojej skórze, który mimo swojego ciepła zmroził krew w jego żyłach. Przez jego ciało przeszły dreszcze.
Newt złożył delikatny pocałunek na jego policzku, ale odsunął się po dosłownie kilku sekundach.
Thomas zastygł bez ruchu, nadal czując delikatne i gładkie usta Newta na swojej skórze. To było niesamowite i miał ochotę poczuć to znowu, jednak wiedział, że nie może tak po prostu rzucić się na blondyna (chociaż bardzo by mu to odpowiadało)
-Nalegam na tę randkę.

4 komentarze:

  1. Zrobiłam tak głośne "AWW" że powinnaś to usłyszeć u siebie.
    Jeżuniu, no nie wiem co powiedzieć.
    Po prostu perfect, tyle Ci powiem, ot co.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj :>
    Bałam się, że czytając to po prostu się zaryczę (nie doszłam jeszcze do siebie po Newcie) ;-;
    Tak, bardzo zabawne XD
    Tak łatwo było mi wyobrazić sobie Dylana targającego sobie włosy oraz Thomasa, można dodać, że przystojnego. W tym momencie jakoś dziwnie się wyszczerzyłam, miło było ;')
    "-Jesteś beznadziejnym barmanem, Newt.
    -Zamknij się, Tommy."
    Pewnie źle dałam cudzysłów, ale who cares, to najlepszy moment, wybacz, ale porównałam ich tutaj do dwóch nastoletnich psiapiółek :>
    Jejku, jak Ty to opisałaś, umieram, po prostu umieram!
    Wow, Napoleonku, to najlepsze z Twoich dzieł c:
    Super, że ujęłaś np. akcent Thomasa, znaczy Newta *o*
    Ślę Ci wielkiego huga za to ff i nie wypuszczę Cię, póki nie zobaczę kolejnej części...
    Bo będzie, prawda?!
    Made my day, danke.
    Obyś mogła zrobić swój komentarzowy naszyjnik, musimy ściągnąć Rega i jej długaśne wypowiedzi ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaweeeeee...
    *dochodzi do siebie przez kilka minut, chodząc bez celu po mieszkaniu*
    To takie słodkie i puchate, i jednocześnie takie prawdziwe i chwytające za serce. Bo w sumie to mogło się poważnie wydarzyć naprawdę, żadnych różowych chmurek.
    !!Uwaga, jeśli ta wypowiedź zgwałci jakoś kanon, proszę mnie zdzielić patelnią!!
    Bo ja nie wiem, dlaczego wy płaczecie, ale wzruszenie mi się udziela. Dla mnie ich relacja jest delikatna i taka niezręcznie cudowna. Czułam się, jakbym nie powinna tego czytać.
    Czasem się zaśmiałam (niedorobiony, haha), czasem zaszkliły mi się oczy ('czasem', zabawne).
    To, że Thomas lepiej wiedział, gdzie jest kawa, było urocze i ich rozmowa nad rysunkiem też była urocza.
    (Nadużywam tego słowa ;-;)
    I w ogóle nie wiem, co mam dalej napisać, dla mnie wszystko dopracowane pod każdym względem.
    Dokładam element ołtarzyka,
    Reg ^^
    .
    (♥♥♥♥♥♥♥♥)

    OdpowiedzUsuń