sobota, 11 kwietnia 2015

Bariery, 3/4 część

14 lat
-Tom, co się dzieje?
Chłopak zmarszczył brwi, zwracając wzrok na Teresę. Stali właśnie na korytarzu w „szkole”, głównie tutaj odbywały się ich spotkania, ponieważ w tygodniu DRESZCZ niczego im nie organizował, a telepatyczna rozmowa nie była wystarczająca.
Thomas nie mówił Teresie o swoich dziwnych uczuciach, ani o tym, co się stało dwa tygodnie temu (pocałunek), ale wiedział, że przyjaciółka coś podejrzewa, kiedy nie mógł nic pomóc na to, że się gapił na Newta.
-Nic mi nie jest, Teresa, nie wiem, o czym mówisz… – zbył ją, jak zwykle.
Już miał odejść i podążyć korytarzem, jak najdalej stąd, kiedy dziewczyna złapała go za ramię i zmusiła, aby spojrzał jej w oczy.
-Ja wiem, że jesteś inny, choć na razie nie mam pojęcia, w jaki sposób, ale w jakiś na pewno – oznajmiła pewnym głosem.
-Mamy ocalić ludzkość, nie wiem, czy to ci nie umknęło – odparł sarkastycznie Thomas, obdarzając przyjaciółkę niemiłym spojrzeniem. Teresa je podłapała i nagle cała energia uszła z niej jak powietrze z pękniętego balona, jednak jej uścisk pozostał tak samo mocny i stanowczy.
-Tom.
-Teresa.
Przewróciła oczami.
-Dlaczego mi po prostu nie powiesz, o co chodzi? – zapytała podirytowana. – Przez 24 godziny na dobę wpatrujesz się w tego blondaska, nie widzisz poza nim świata i tak było od kilku lat, Tom! Od cholernego początku widź-
Thomas natychmiast wydał z siebie „ćśśśśśś!” i przycisnął ją do ściany, aby ukryli się w kącie.
-Mów, pikolę, jeszcze głośniej, jeszcze nie usłyszał ciebie jeszcze drugi korytarz!
Dziewczyna westchnęła ciężko, spuszczając wzrok. Nastało niezręczne milczenie, podczas którego Thomas czuł lekkie zażenowanie przez swoje gwałtowne zachowanie, a Teresa wolała w ogóle się nie odzywać. Chłopak wiedział, że nic nie powie dopóki on tego nie wymusi.
-Posłuchaj… Ja sam nie wiem jeszcze, co się ze mną dzieje. Próbuję to rozgryźć, ogay? – Westchnął i wpatrzył się w dzwonek, jakby tam miał odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. – Wiem, że chcesz mi pomóc, zawsze to robisz – Krótki śmiech.- ale teraz potrzebuję pomyśleć. I tyle.
Teresa była cicho jeszcze przez sekundę, po czym uśmiechnęła się promiennie i uścisnęła przyjaciela mocno. Thomas był lekko zaskoczony, ale po chwili również ją objął. Pachniała bardzo znajomo; laboratoriami i tymi środkami do czyszczenia o zapachu morskiej bryzy. Thomas bardzo je lubił, ale zaczynał podejrzewać, że to tylko ze względu na przyzwyczajenie.
-Cieszę się, Tom.

-Ale z was głupie sztamaki… - prychał Minho, patrząc jak Thomas i Alby grają bez rywalizacji, na wolnym torze.
Właśnie grali w nową grę, którą otrzymali od DRESZCZu, a polegała ona na doprowadzeniu grupy nieokreślonych pionków do celu przez masę korytarzy, tuneli i przy okazji unikając pułapek. Minho i Alby już w to grali, jednak Thomas dopiero co wrócił ze spotkania z Teresą, a Newta nigdzie nie było. Thomas był zmartwiony, że nie mógł go zobaczyć, nawet jeśli dużo nie rozmawiali, jednak jego przyjaciele nie wykazywali wielkiego zainteresowania brakiem Newta, więc po prostu ukrył swoje uczucia (znowu) pod grubą maską.
Thomas zaczął sterować swoją grupą, nie umiejąc się skupić i wpadając w pierwszą lepszą pułapkę. Alby zaśmiał się pod nosem, doprowadzając około 10 swoich pionków w korytarz z kości.
-Rozproszony?
Thomas zagryzł wargi i zaczął od początku, tym razem ignorując wszystko dookoła oprócz ekranu przed sobą.
Gra bardzo przypominała to, co DRESZCZ budował. Ten wielki labirynt z kwadratem pośrodku czy coś w tym stylu… Na razie jednak nie było mu dane zobaczyć tego całego projektu.
Wkrótce, Thomasie, mówił Jared. Chłopak nigdy nie wiedział, co znaczy „wkrótce”; to bardzo denerwujące słowo o wielu możliwych znaczeniach. Thomas wolał konkrety, jednak nic nie mógł na to poradzić. Znowu czekanie.
Thomas cieszył się swoim skupieniem, spokojnie penetrując korytarze i zręcznie przewidując większość pułapek. Łokcie Minho opadły na zagłówek kanapy, a on sam nachylił się nad dwójką przyjaciół, przyglądając się toczącej się grze.
-Thomasek tęskni za Newtiem? –zaszczebiotał nagle Minho do ucha przyjaciela, a on nagle zamarł.
Prawie wypuścił z rąk pada i zaczął się krztusić. Skąd on, do purwy, mógł wiedzieć o tym, co się działo? Sam tego nie umiał rozgryźć, a uwagi Minho zwykle „niechcący” dotykały jego wrażliwych punktów. Tym wrażliwym puntem był Newt.
Niestety, Thomas dał się rozproszyć i znowu przegrał, ale wcale się tym nie przejął. Miał kamienną minę, zbladł i położył ręce na swoich kolanach, ściskając pada kurczowo w palcach. Nie odwrócił się do przyjaciela, tylko patrzył jak Alby, który wydawał się nie wtrącać do ich sprzeczek będących zwykle bez sensu, nadal gra.
-Skąd masz taki pomysł w tej swojej pustej głowie? – Głos Thomasa był opanowany, ale miał jakąś nutę gniewu i przejęcia.
Minho parsknął, tak jakby w ogóle nie wyczuł zagrożenia; to jeszcze bardziej wkurzyło bruneta.
-Umm, no nie wiem? Może dlatego, że non stop się na niego gapisz, on siada ci na kolanach na stołówce i przytulacie się na kanapie? – Wypowiedź była przepełniona ironią, oczywistym tonem oraz złośliwością. – Stary, to dziwne.
Thomas wziął głęboko powietrze i otworzył usta, aby je wypuścić, jednak milczał. Był cicho, nie dawał po sobie poznać, iż został wytrącony z równowagi.
-Wcale nie. To nie jest dziwne. To jest inne – nagle dołączył się Alby. Thomas zwrócił na niego pełne wdzięczności spojrzenie. Twarz ciemnoskórego była bez określonego wyrazu; tak jakby to była normalna sytuacja. Wymienił spojrzenia z Minho, po czym wstał i skierował się do wyjścia. Zerknął na przyjaciół przez ramię.
-Idę po coś do jedzenia, Patelniak zawsze coś ma do przegryzienia – Otworzył drzwi i już miał wychodzić, gdy Minho do niego podbiegł.
-Ja… emm… zabiorę się z tobą, stary – Tak jakby bał się być w jednym pomieszczeniu z Thomasem.
Rozległ się trzask i głucha, martwa cisza, która otaczała go z każdej strony, zgniatając bezlitośnie.
Chłopak został sam w pokoju, wiedząc, że musi z Newtem porozmawiać. Natychmiast.


Długo, oj, naprawdę długo czekał aż będzie sam na sam z blondynem, jednak wrócił on później razem z Albym i Thomas nie czuł się komfortowo, poruszając takiego typu tematy jak… to, co ich łączy, to, co czuł. Newt rzucał mu ciągle spojrzenia i, choć rozmawiali normalnie, tak jak zwykli przyjaciele, Thomas mógł wyczuć dziwny, jakby stęskniony ton. To przyprawiło go o nie do końca nieprzyjemny dreszcz.
Ten wieczór spędzili we trójkę na oglądanie jakiegoś dziwnego dokumentu, którego Thomas nawet nie pamiętał następnego dnia.
Jednak to nie znaczy, że nie pamiętał innych, z pewnością ciekawszych rzeczy.
Kiedy robiło się już później, Alby postanowił, że po prostu się położy, nie zdając sobie sprawy, co właśnie uczynił. Zostawił Newta samego na kanapie z Thomasem. Wcześniej dzielił ich od siebie przyjaciel, a teraz została tylko pusta przestrzeń.
Thomas wpatrywał się w monitor, tylko czasem zerkając w bok, aby spojrzeć na lewy profil przyjaciela. Poczuł, że trudniej mu się oddycha.
Newt miał on roztrzepane włosy, jednak nawet bardziej niż zwykle, podkrążone oczy, które były dziwnie smutne oraz zaciśnięte zęby, przez co widać było napięte mięśnie twarzy; linia jego szczęki była podkreślona.
Thomas wiedział, że blondyn nie rozpocznie konwersacji, choć czuł, iż bardzo chce ją przeprowadzić.
-Wieeesz… Jesteśmy już sami.
-Ta.
-I teoretycznie powinniśmy w końcu o tym porozmawiać – Thomas obrócił twarz w stronę Newta, aby zobaczyć, jak reaguje na jego słowa… albo po prostu chciał na niego patrzeć zawsze i na zawsze.
Jednak nim zdążył powiedzieć „cosiędziejeoboże”, Newt przybliżył się do niego, praktycznie siadając mu na kolanach i rzucił się na jego usta łapczywie. Thomas na chwilę zapomniał jak się oddycha, a jego ręce bezwiednie podążyły do bioder Newta, tylko pomagając mu usadowić się na jego własnych nogach. Sam nie wiedział czy wolał porozmawiać, czy się całować, jednak nie narzekał, naprawdę.
Trudno było mu opanować to błogie otępienie pojawiające się, gdy jego wargi czuły ciepło warg Newta. Trudno było mu uspokoić i tak nierówny oddech. Trudno mu było opanować te myśli, że bardzo dobrze byłoby móc tak zostać na zawsze.
Jego usta były jak krawędź galaktyki, a jego pocałunek jak kolor konstelacji układającej się w całość.
W końcu ich pocałunki stały się namiętniejsze i nie znajdowały miejsca tylko na ustach, a oni dwaj już sami nie nadążali z tym, co robią. Nagle otępiona przyjemnością głowa Thomasa odczuła niepokojące obroty i odczucie zachwianej równowagi. Błogość powoli mijała i chłopak powoli zaczynał rozumieć dlaczego.
Thomas zsunął się z kanapy, przerywając gwałtownie ich pocałunek, lądując na ziemi z hukiem.
-Tommy!
Newt wypowiedział to zdecydowanie za głośno, ale wydawał się nie przejmować tym, iż nie byli sami w mieszkaniu. Thomas poczuł ból w potylicy i syknął cicho, widząc nad sobą twarz blondyna, który pochylał się nad nim ze zmartwioną miną. Mimo wszystko, poczuł przyjemne otępienie.
Newt się o niego martwił.
-Tommy? J..Ja… Boli? – Jego brytyjski akcent zdawał się być lepszy od milionów lekarstw, pigułek i maści. Thomas zapomniał o bólu całkowicie i usiadł na podłodze, przyglądając się przyjacielowi z błąkającym się na ustach uśmieszkiem. Pokręcił głową lekko.
-Spokojnie, Newt. Nic mi nie jest.
Wokół nich było ciemno, byli w mieszkaniu, gdzie ich nieustannie obserwowali, gdzie ich przyjaciel spał zaledwie kilka metrów od nich, ale nie przejmowali się niczym innym tylko tym, czy aby na sekundę nie stracą siebie z oczu.
Newt miał takie piękne oczy; orzechowozłote.
I to właśnie było jedyną rzeczą, jaką rano pamiętał Thomas, gdy obudził się rano; zawinięty był w ramiona Newta, a ich nogi były ze sobą splątane, brunet czuł rytmiczne bicie serca i równe oddechy.
I myśl, że ktoś ich przyłapie przestała nagle cokolwiek znaczyć, ponieważ ich umysły był zbyt zajęte.


Poranek był dosyć niezręczny; nikt się nie odzywał, zwłaszcza Minho, który rano ich znalazł przytulonych na łóżku Thomasa. Alby udawał, że nic się nie stało, jednak jego spojrzenia nie były normalne. Tak jakby spodziewał się, że zaraz zaczną robić nieprzyzwoite rzeczy na stole.
Thomas był szczęśliwy, że nie musiał kryć tego, co czuł do Newta. Powoli zaczynał to rozumieć i wcale mu nie przeszkadzała opinia innych. Mimo wszystko, kiedy Minho znowu nie odpowiadał na jego proste pytania, wkurzył się.
-Minho, ja pikolę, ogarnij się. W jaki pikolony sposób przeszkadza ci to, co czuję do Newta? – Thomas nie panował nad tym, jakie słowa wychodzą z jego ust, jednak był zadowolony, widząc skruszoną minę przyjaciela. I tym, że w końcu się odezwał.
-Nie, stary, ale… To po prostu nowe – bronił się. – I dziwne.
Alby odwrócił głowę w stronę dyskutujących, a Newt westchnął ciężko, słysząc ich rozmowę, jednak mimo wszystko poczuł obowiązek.
Thomas publicznie się przyznał do swoich uczuć, a więc on też powinien.
 Podszedł do przyjaciół i wziął ostentacyjnie rękę Thomasa, zaciskając wokół niej swoje smukłe palce. Pokazał ich splątane dłoni Minho.
-Powiedz mi, purwa, czy różni się to od tych wszystkich innych par? Czy nasze chwytanie się za ręce jest inne?
Minho zamilkł i nie odzywał się już do nich cały dzień.

15 lat
Czas płynął nieubłagalnie, ich przyjaciele już zachowywali się normalnie, gdy dawali sobie symboliczne całusy, a Teresa
nieustannie wypytywała Thomasa, jak to jest być gejem.
Kiedy pierwszy raz to usłyszał, zatrzymał się nagle i spojrzał na nią, zastanawiając się, jak można być takim niedorzecznym.
Wolał nie zastanawiać się głębiej, dlaczego nim był i jak to się stało; cieszył się po prostu szczęściem, które było mu dane w tych ciężkich chwilach. Newt był jego promieniami słońca, które było bardzo daleko i pod kloszem. Jednak jedna myśl mroziła krew w jego żyłach natychmiastowo.
Myśl o tym, dlaczego tu się znajdywali. Próby. Labirynt. Ratowanie ludzkości.
Thomas został wtajemniczony w plan dwa tygodnie temu i od tego czasu non stop znajdował się w Centrum Głównym DRESZCZu, pomagając i planując. Jared najwyraźniej wiedział o tym, co go łączy z Newtem, ale nigdy o tym nie mówił jak o czymś złym. Thomas był mu za to wdzięczny.
Jednak całe dnie spędzone w tej przeklętym stanowisku odcisnęło pięto w związku Newta i Thomasa.
Wiedzieli, że będą rozdzieleni za niecałe kilka miesięcy. Wiedzieli, że potem już nie będą siebie rozpoznawać, bo wymarzą im pamięć. Wiedzieli, że wszystko, co ich łączyło, zniknie. Thomas był przerażony, ale blondyn zawsze umiał go uspokoić, gładząc jego włosy delikatnie i nawijając je na palce.
Zdarzało się nawet, że chłopak dostawał dziwne napady paniki w środku, ale Newt po prostu mocno go ściskał, szeptając do ucha, i próbował go przekonać do zapomnienia o świecie dookoła.
-Nie chcę ciebie zapomnieć, Tommy.
-Wiem… - westchnął, patrząc mu w oczy. Próbował się uśmiechnąć. – Ale pomyśl, że zobaczymy się w końcu później.
Ta myśl wcale Newta nie pocieszała.
-Ale purwa, nie będę wiedzieć, że jesteś dla mnie całym purwionym światem – uniósł się blondyn.
Thomas uśmiechnął się bez przekonania, obejmując go ściśle, nadal czując wielki smutek. Oparł brodę o czubek głowy Newta, nie chcąc, aby ten widział łzy w jego oczach. Miał ochotę, aby zostali tak na zawsze i może się palić dookoła, mogą umierać ludzie, a oni mieliby to gdzieś.
Lecz nagle do niego dotarło, że właśnie tak się działo. Paliło się dookoła, umierali ludzie, a oni… Oni tu leżeli.
Thomas poczuł zastrzyk determinacji, czując, że niedługo to w jakiś sposób zagłuszy ból po utracie sensu życia.

15 lat
Thomas był naprawdę wdzięczny, że Jared pozwolił mu pożegnać się z przyjaciółmi. Wiedział, że będzie to jeszcze bardziej bolało, ale nie umiał się powstrzymać. Musiał.
Teresa nie związała się z żadnym z nich na tyle mocno, a więc Thomas był sam.
Pobiegł tym samym szklanym korytarzem, w którym pierwszy raz widział grupę A, aż do wielkich, metalowych drzwi z żarzącym się na zielono napisem „Wyjście”.
Popchnął je z ciężkim sercem, próbując pozbyć się guli z jadem tkwiącej w jego gardle, która co chwilę raczyła go paraliżującym płynem.
Tam stał chłopak, którego kochał, trochę nieporządny, trochę zrujnowany.
Piękny kataklizm.
Tak jak i Thomas.
To było najtrudniejsze, co miał zrobić. Głupie pożegnanie miało go złamać po tym wszystkim, co przeszedł. Niemożliwie ironiczne i niedorzecznie zabawne.
Newt dostrzegł go, a w jego oczach błysnęła łza. Alby patrzył na nich smutno, a Minho udawał, że naprawia coś przy swojej fryzurze, aby ukryć wykrzywioną z bólu minę.
Właśnie wybierali się na wyczyszczenie swojej pamięci. Tak jakby to było pranie dla brudnego od wspomnień umysłu. Wypranie. Wyczyszczenie. Zawsze to brzmiało tak samo okropnie.
Szybko podbiegł do Newta i pocałował go mocno w usta, czując znowu to błogie uczucie, jednak bardzo silnie tłumione nieustanną, wysysającą wszelkie szczęście pustką i smutkiem.
Ostatni raz przesypał jego blond włosy przez swoje palce i przez całą drogę do drzwi, do zapomnienia, do wyjścia, Thomas kurczowo ściskał jego dłoń, głaszcząc knykcie.

3 komentarze:

  1. Ugh feels ;-;
    Feelsy af.
    Cieszy mnie temat tego przyzwyczajania się ich przyjaciół i ich miłości. I ugh, nie wiem, co napisać. To już przedostatnia część? Chcę jakoś wierzyć, że jednak nie zapomną i rozpoznają siebie potem. W ogóle jeju, dlaczego wymazują im pamięć, mamo, nie.
    No fajnie, bardzo fajnie.
    Chociaż mina Dana, którą ci tam wstawiłam, jest, hmm, ACCURATE.
    Co do usterek: miało być 'ogay'?, dużo średników, jest dwa razy '15' lat, miało tak być?, chyba znajdowali, nie 'znajdywali', tak sądzę. No i to chyba wszystko.
    Postawiłaś wielki znak zapytania i mam nadzieję, że wena cię nie opuści ♥
    Reg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ogay" i dwa razy 15 było zamierzone, jednakto znajdywali szczeliłam źle.

      Usuń
  2. Zdecydowanie najlepsza część!
    Amplituda feelsów!
    Rozmowa z Teresą, dużo bardziej wolę Twoją Teresę ;')
    Te ich nocne pocałunki, jejku, śmiać mi się chciało, nie wiadomo czemu, przecież to piękne :3
    Reakcja Minho i Teresy "jak to jest być gejem?"... po prostu jesteś mistrzynią!
    I to "czy nasze trzymanie się za rękę jest inne" jhfdsajrhjf.
    I nagle wyjechałaś z rozstaniem, Ty okrutniku Ty ;-;

    OdpowiedzUsuń