niedziela, 19 kwietnia 2015

Bariery, 4/4 część

16 lat
    Thomas ślęczał przed monitorem na swoim stanowisku już od dobrych kilku godzin. Albo nawet dni… Tracił poczucie czasu. Odróżniał jedynie przerwy na jedzenie, korzystanie z toalety i drzemki, chociaż i tak bardzo rzadko spał, obserwując Strefę.
Każdej nocy kierował kamery na miejsce, gdzie spał Newt. Zwykle było to na dworze, jednak z czasem chłopak przeprowadził się do skromnego pokoju w prawie zrujnowanym budynku. Thomas wiedział, iż blondyn zapomniał o tym, co się wydarzyło, o tym, że go kochał, o tym, kim w ogóle był… ale nie mógł oprzeć się temu, że ten podświadomie myśli o nim i tęskni, wpatrując się długo w mury Labiryntu każdego dnia.
Błagał o to.
-Tom? – Niepewny głos Teresy wypełnił jego umysł, przypominając, gdzie tak naprawdę się znajduje. – Nie jesteś zmęczony?
Pokręcił głową, nawet na nią nie patrząc, choć wiedział, jak bardzo tego chciała. Siedziała na przeciwko przy swoim własnym stanowisku, non stop wpatrując się w jego smutną twarz i mimo jej wielkich chęci, nie umiała sprawić, że czuł się lepiej.
-Jak będziesz zmęczony, to wiesz… - zająknęła się, jakby szukając pomysłu. – To mogę za ciebie zostać na noc… przy nim, a potem rano zobaczysz nagrania.
Ten pomysł był całkiem dobry, jednak Thomasowi nie mieściło się w głowie, że miałby smacznie spać, podczas gdy Newt drżał z zimna w tamtym okropnym miejscu.
-Nie, Teresa – rzekł, orientując się po chwili, że jego głos jest zbyt chłodny. Spojrzał na nią przepraszająco. – Dam sobie radę. Dziękuję.
Uśmiechnął się, aby uspokoić jej nerwy, ale wiedział, że ona nie odpuści; zostanie tu z nim, aż do rana. Nawet jeśli znaczyłoby to, że cały dzień chodziłaby wykończona.
-Dobrze, Tom.
Pochylił się do ekranu lewitującego przed jego twarzą i chciał, jak zwykle wieczorem, patrzeć jak blondyn zasypia. Przesunął palcem po gładkim szkle i przywołał kamerę do zrujnowanego budynku. Był zrobiony z mocnego drewna i z dobrze uszczelniającej gliny, jednak wiatr i tak dostawał się do środka. Thomas podejrzewał, że chłopak zwinął się w pozycję embrionalną i drżał teraz z zimna.
Ale Newta tam nie było; posłanie stało puste, tak samo zaścielone, jak chłopak zostawił je rano. Thomas zmarszczył brwi i uznał, że Newt musi robić jakieś dodatkowe prace, a więc postanowił, że po prostu przeszuka całą Strefę.
Zrobił to.
Miejsce, gdzie znalazł Newta było ostatnim, które mogłoby przyjść mu do głowy.
Blondyn wspinał się powoli po murach, kurczowo trzymając się bluszczu, a Thomas zastanawiał się gorączkowo, co on wyprawia. Nie miał pojęcia, co się dzieje.
Chciał spojrzeć na Teresę, aby sprawdzić, czy ona również to widzi, ale nie umiał odlepić wzroku od rozdygotanych rąk Newta, który był coraz wyżej, i wyżej… i wyżej.
Aż w końcu dotarł na sam szczyt muru.
Thomas siedział jak sparaliżowany i z otwartymi ustami patrzył na ekran. Próbował zrozumieć.
Newt stanął na murze niepewnie, garbiąc się lekko, a jego całe ciało drżało z zimna i strachu. Serce bruneta zabiło szybciej, gdy wreszcie pojął, co ma za chwilę się stać. On skoczy, zaraz skoczy, zaraz umrze, tylkonietoomójboże.
Pokręcił głową i gwałtownie wstał ze swojego krzesła, widząc, jak Newt oddycha głęboko, wpatrując się w ciemną przepaść bez końca.
-Nie… - wyjąkał bezsilnie Thomas. W jego gardle zrodził się krzyk. – NIE!
Teresa poderwała się z miejsca, ale on już od dawna nie zwracał na nią uwagi, wpatrzony w Newta, w chłopaka, którego kochał… w chłopaka, który za chwilę miał leżeć na ziemi bez życia.
Jego włosy były jednym wielkim bałaganem miotanym przez wiatr, z pięknych, zaczerwienionych oczu wypływały łzy, które wielkimi kroplami spływały po twarzy. Thomas poczuł, że sam zaczyna płakać. Czuł się cholernie źle, był bezsilny.
Usta Newta poruszyły się lekko, jakby otworzył je do nabrania ostatniego wdechu. Zaczął drżeć jeszcze bardziej i niebezpiecznie zbliżył się do krawędzi.
Thomas nie wiedział nawet, jak głośno krzyczy. Chyba Teresa go przytulała, bo czuł jakiś uścisk na ramieniu, jednak po chwili musiała oderwąć się od niego, aby coś poklikać na ekranie… Już nie było ważne, co ona wyprawia.
Brunet zaczął krzyczeć głośno, miotając się po laboratorium. Chciał coś zrobić, chciał.
-Pomóżcie mu! Jared! Pomóżcie mu! – wrzeszczał. – On nie może umrzeć, kocham go!
Możliwe, że coś jeszcze, ale sam siebie po pewnym czasie przestał słyszęć. W końcu oparł się o biurko, zagłuszony głośnością własnych krzyków.
Nie mógł go stracić. Po prostu nie mógł.
Nagle kilka rzeczy zdarzyło się w jednej chwili.
Newt skoczył.
Teresa objęła go.
Thomas upadł na ziemię (jak i Newt).
Głośny, przerażający odgłos łamanych kości rozdarł jego umysł.
Nienienienienienienienienienienienienienienie. NIE.
Przyjęcie do świadomości, że Newta już nie było, stało się awykonalne i nie do przyjęcia. W głowie miał mętlik, tyle myśli się kłębiło w jego mózgu, jednak jedno pytanie szczególnie nie dawało mu wytchnienia.
Czy on naprawdę nie żyje?
Thomas spojrzał na ekran. Widział Newta leżącego na ziemi i już miał odwrócić wzrok, aby pogrążyć się we wiecznym smutku, gdy nagle dostrzegł sylwetkę. Ktoś był przy nim. Ktoś był przy Newtcie.
 Zajęło mu chwilę, aby zorientować się, iż był to Alby. Poczciwy Alby trzymał blondyna w ramionach i ledwie dusząc strach, szeptał coś do niego. Wziął go na ramiona i pobiegł szybko w stronę centrum Strefy, zwołując wszystkich, którzy z nim tam byli.
Thomas czuł się tak, jakby miał zaraz się udusić, z trudem łapał oddech. Jego serce galopowało bez litości, jego umysł był pusty, jednak nagle uświadomił sobie, że Newt żyje.
On żyje i to się tylko liczyło w tej chwili.
Ale napłynęła masa innych pytań…
Dlaczego to zrobił?
Co musiało się stać, żeby dopuścił się do samobójstwa?
Czy może pamiętał o nim i z powodu wielkiej pustki chciał się zabić?
Czy on go jednak pamięta?

Teresa usiadła obok leżącego na posadzce Thomasa, kładąc jego głowę na swoich kolanach i pocałowała go w czoło delikatnie. Uspokoiła szybko strażników, przyglądającym się im z niepokojem, a Thomas zacisnął powieki mocno, sam nie wiedząc, czy czuł ulgę, smutek… a może gniew?
-To ty obudziłaś Alby’ego, prawda? – zapytał cicho. Nie rozpoznawał swojego głosu; cichy, przestraszony.
Kiwnęła głową, a jej łza skapnęła na policzek Thomasa, który również płakał. Dziewczyna pochyliła się nad nim, stykając się z nim czołem.
-Będzie dobrze, Tom. On żyje – wyszeptała, próbując brzmieć spokojnie, ale jej głos drżał.
Nie znała Newta aż tak dobrze, ale widok cierpiącego Thomasa sprawił, że czuła się okropnie. Nie mogła pozwolić na to, aby jeszcze bardziej się stoczył. Zrozumiała, jak bardzo jej przyjaciel kocha tego chłopaka…


-Tereso…? – zapytał Thomas, gdy wychodziła już z jego pokoju, ponieważ była zmęczona całym dniem. DRESZCZ nie odpuścił im i, nie zważając na fatalny stan psychiczny Thomasa, dalej kazał im pracować bez wytchnienia. Teraz oboje zaczynali odczuwać stres związany z misją ratowania świata… Zaczynali to wreszcie rozumieć.
Dziewczyna odwróciła się w drzwiach, zerkając na niego ze stłumionym przez senność zaciekawieniem. Uniosła brwi pytająco.
-Zostaniesz tu ze mną na noc?
Można by uznać, że chłopak proszący swoją rówieśniczkę o spędzenie z nim nocy ma co najmniej zboczone zamiary, ale w oczach Thomasa kryła się prawdziwa potrzeba i strach. Teresa poza tym wiedziała, że pomiędzy nimi nie może nic zajść. Jedynym „ale” było to, że DRESZCZ ściśle pilnował, aby spali w oddzielnych pokojach. Mimo to postanowiła zaryzykować.
Podeszła do łóżka Thomasa i usiadła, nie spuszczając z chłopaka wzroku.
-Może wolałbyś porozmawiać?
-Tak – odparł natychmiast.
Teresa nie uśmiechnęła się; jeżeli fakt, że nie mogłaby zamienić z nim słowa do końca życia sprawiłby, iż będzie szczęśliwy, nie rozmawiałaby z nim. Jedyne, na czym jej zależało, to jego szczęście.


Thomas westchnął, próbując ogarnąć to, co dzieje się w jego głowie. Myślał, że tęsknota i smutek wypalą mu wnętrzności. Kiedyś to było nie do zniesienia, a teraz miał nawet ochotę, aby wyczyścili mu pamięć. Pragnął tego tak samo jak i tego nie chciał. Zależało mu na tym, żeby Newt został w jego pamięci, ale myśli o nim, o tym, co zamierzał zrobić, o tym, że go nie pamięta… to po prostu go pożerało.
-Trudno mi. Bardzo trudno. Nie wiem, ile dłużej wytrzymam – jego ponury ton musiał zaalarmować Teresę, dlatego że aż podskoczyła, chwyciła go za ramiona i zmusiła, aby na nią spojrzał.
Jej oczy były wielkie, niesamowicie niebieskie… tak jakby ukryła tam całe niebo, włącznie ze wszystkimi konstelacjami. Przypomniały mu się oczy Newta i aż się skrzywił.
-Tom, nie możesz się poddać. To, co tutaj robimy jest poświęcone wyższym celom. DRESZCZ jest dobry, Tom.
Chłopak miał ją ochotę walnąć, więc wyplątał się z jej uścisku natychmiast, ponieważ teraz wyjątkowo trudno byłoby mu trzymać emocje na wodzy.
Nic jej nie odpowiedział, tylko skulił się z zamiarem zaśnięcia, chociaż wiedział, iż sen nie przyjdzie.
A jeśli tak, to będzie miał ze sobą mrocznych kolegów – koszmary.


Teresa już nie wiedziała, jak z nim rozmawiać, chociaż i tak rzadko to robili. Nie mieli po prostu czasu. DRESZCZ przygotowywał ich. Sprawa wymagała umieszczenia w Labiryncie również ją i Thomasa, a, jak wiadomo, DRESZCZ jest dobry i zawsze ma rację. Nie mogła się stawiać – chodziło o ratowanie ludzkości.
Całe dnie spędzali na przygotowaniach, pracy na swoich stanowiskach i monitorowania umysłów obiektów.
Dziewczyna mimo wszystko pilnowała, aby Thomas spał regularnie oraz żeby jadł wszystko, co ma na talerzu. Robiła to dlatego, że się martwiła, ale… ale w ostatnim dniu, przed wkroczeniem do Labiryntu Newt podszedł do niej. Jego twarz była zmartwiona i smutna, jak twarz męczennika, jednak gdy na nią spojrzał, natychmiast spoważniał, tak jakby od jego słów zależało czyjeś życie. Poprosił, aby opiekowała się Thomasem, gdy jego już nie będzie.
Teraz słowa „gdy mnie już tu nie będzie” dźwięczały w jej głowie upiornie, nadając sobie drugie znaczenie.
Nie powiedziała tego Thomasowi – pogorszyłoby to tylko sytuacje.
Chłopak całymi dniami obserwował to, jak Newt powoli dochodzi do siebie. Alby nie był idiotą i wiedział, że jeśli blondyn raz próbował się zabić i się nie udało, to spróbuje znowu. Pilnował go dniami i nocami, zmuszał do pracowania i jedzenia razem. Odnowili swoją przyjaźń. Thomas miał nadzieję, że gdy on pojawi się w Labiryncie, Newt, widząc go, rzuci mu się na szyję i znowu będzie go kochać.
Jednak fakt, że i jemu wyczyszczą pamięć był zbyt boleśnie prawdziwy, aby go zignorować.
Codziennie próbował przywoływać miłe wspomnienia za czasów, gdy mieszkał z Albym i Newtem i chował je głęboko w fałdach mózgu, mając nadzieję, że nie zniknął….
Zniknęły.
Tak samo jak wszystkie wspomnienia z dzieciństwa, z DRESZCZU, z mieszkania, ze związku z Newtem… Wszystko zostało usunięte w kilka minut jak za dotknięciem magicznej różdżki.
Całe życie Thomasa zapisane w jego pamięci wyblakło i przestało istnieć, ponieważ nikt o nim nie pamiętał.

Przebudzenie się w wielkim, metalowym czymś było wielkim szokiem i traumą. O mało co nie zemdlał, miał nudności, ciężko było mu się uspokoić. Uklęknął na drżących kolanach, które były niczym z waty. Ujrzał oślepiające słońce, przebijające się przez kraty. Zmrużył oczy. Nie umiał przypomnieć sobie nic oprócz własnego imienia.
Thomas.
Dookoła jego „klatki” stał wielki tłum nastolatków. Jedni byli wysocy, drudzy niscy, chudzi, grubi… Wymieniać można było bez końca, jednak wzrok skupił na jednej osobie stojącej przed nim. Czarnoskórym chłopakiem. Gdy wypowiedział swoje imię (Alby) Thomas poczuł dziwne kołatanie w głowie, tak jakby jego mózg był starą maszyną dopiero zaczynającą działać.
Chłopak wyciągnął go z tego pudła i przywitał, mówiąc coś niewyraźnie o „Strefie”…
 Thomas czuł się zagubiony i samotny. Niczym puzel niepasujący do układanki.
Znowu rozejrzał się dookoła, próbując rozpaczliwie rozpoznać kogokolwiek. Zatrzymał wzrok na wysokim chłopaku stojącym nieopodal, wpatrującym się w niego intensywnie.
Miał odstające na wszystkie strony włosy, umorusaną twarz z lekkimi, elfimi rysami oraz piękne oczy.
Orzechowozłote, uznał, kiedy się do niego zbliżył.
Z dziwnego powodu uspokoił się i uśmiechnął, gdy zobaczył blondyna. Tak jakby to on był lekarstwem na wszystkie jego problemy.
Chłopak nazywał się Newt, a Thomas już wiedział, że będą się rozumieć. Jego uśmiech sprawiał, że świat nabierał kolorów i wszystko wydawało się już być dobrze, chociaż Thomas doskonale wiedział, iż nie było i nie będzie.


2 komentarze:

  1. CZYŚ TY OSZALAŁA, TAK TARGAĆ EMOCJAMI?!
    NO NAPRAWDĘ, JUŻ FAKT, ŻE BYŁO MI SMUTNO Z POWODU ICH ROZŁĄKI, ALE HISTORIA Z PNĄCZAMI?!
    Teresa, uff, chyba właśnie ją polubiłam jeszcze bardziej.
    Jestem z Ciebie dumna, że tak potrafisz wstrząsnąć człowiekiem.
    Woah.
    Ale szkoda, myślałam, że Newt będzie faktycznie pamiętał.
    A teraz pogrążmy się w żałobie, jako iż była to ostatnia część, chlip.

    OdpowiedzUsuń
  2. *dźwięki, których nie można zapisać klawiaturą*
    *jeszcze więcej dźwięków*
    Czuję psychiczny ból, mogłam się domyślić, że skończysz ŹLE, wiedziałam, że tak zrobisz. I mimo wszystko. Ech.
    Przez chwilę myślałam, że Thomas pamięta Newta po wyczyszczeniu pamięci i nabrałam nadziei.
    Potem Newt próbował się zabić i straciłam nadzieję.
    Potem było już tylko gorzej.
    Ech.
    To było złe. To mi wytargało fangirlowe serce. Ale i tak cię kocham.
    Bo było świetnie napisane i nie zwracałam uwagi na nic, tylko na to, co się dzieje. Nic nie kulało, nic nie zgrzytało, jechałam z prądem.
    Fajne rozwiązania (Thomas też upadł, oczy Teresy przypominały oczy Newta)
    Fajne, fajne, idę dochodzić do siebie, zakuwając historię.
    Kłaniam się i proszę o więcej (bardzo)
    Reg ♥

    OdpowiedzUsuń