wtorek, 7 kwietnia 2015

Bariery, część 2/4

13 lat
Thomas stał już przed drzwiami do swojego nowego życia, oddychając niespokojnie, a w ręce trzymając swoją walizkę, która ważyła niemal tyle, ile teraz ważyło jego serce.
Otworzyć czy nie otworzyć?
Zastanawiał się, co go czeka za ścianą – czy powinien oczekiwać czegoś niesamowitego? Strasznego? A może już powinien uciekać do Głównego Centrum, błagając, aby pozwolili mu zostać z Teresą?
Teraz jak nigdy pragnął, aby tu z nim była. Wiedział, że nie uda mu się z nią teraz porozmawiać, ale myśl, iż mogłaby go usłyszeć dodawała mu dziwnego spokoju.
-Teresa?
Cisza. I tak nie spodziewał się odpowiedzi, ale nagle poczuł się osobliwie osamotniony i zawiedzony. Ale to nie była wina jego przyjaciółki; czuł ją. To jakaś dziwna więź, której nie umiał wytłumaczyć. Tak jakby siedzieć z kimś w milczeniu plecami do siebie.
Thomas odetchnął, wycierając lekko spocone ręce w spodnie.
Jakimś dziwnym sposobem, chłopak wiedział, że to nowy początek.
I bardzo mu się ta myśl podobała.

Wyglądało na to, że jego najbliższa przyszłość to będzie małe, przerażająco przytulne mieszkanie. Zupełnie inaczej niż w jego białym, sterylnym pokoju… Tutaj ściany były w ciepłym, kremowym kolorze, a podłoga była wyłożona podgrzewanymi kafelkami. Na środku ustawiono trzy łóżka, a obok każdego mała etażerka z lampką nocną. Wszystko było w miłych dla oka kolorach. Wielka szafa z ubraniami była wbudowana w ścianę i wydawała się być jedyną (oprócz telewizora i konsoli do gier) w miarę nowoczesną rzeczą tutaj, gdyż otwierała się za pomocą czujnika ruchu, a ubrania same podjeżdżały do ciebie na wieszaku.
Thomas wiedział, bo sam taką miał. Ogółem mówiąc, bardzo mu się podobało, jednak zdziwił go jeden fakt – tutaj były okna. Nim zdołałby wyjrzeć przez jedno z nich, próbując zobaczyć to, o czym pisali w podręczniku od biologii – drzewa, trawę, roślinność – usłyszał niski głos i poczuł na swoim ramieniu ciężar.
-Hej, ty musisz być Thomas, prawda? – Thomas podskoczył i obrócił się, aby ujrzeć ciemnoskórego chłopaka… Był bardziej tęgi i wyższy niż wtedy, gdy widział go dwa lata temu w tym szklanym tunelu.
Alby, pamiętał Thomas. Jego twarz szczególnie została zapamiętana ze względu na wąską bliznę przy jego dolnej wardze, wyróżniającą się bladością – jakby zasklepiona niedawno. Postanowił się dowiedzieć, skąd ją miał, ale to później – najpierw muszą się poznać.
Kiedy głos Alby’ego rozbrzmiał w pokoju, z łazienki (w prawym końcu pokoju) wysunęła się głowa, sprawdzająca, co się działo.
Właśnie w tym momencie serce Thomasa zabiło szybciej.
Potargane blond włosy, elfie rysy (chociaż teraz już coraz bardziej męskie), figlarski uśmieszek i pieprzyk po prawej stronie szyi.
Zaskoczył go fakt, że to zapamiętał, jednak zamiast myśleć, uśmiechał się niezręcznie i rumienił, zaskoczony własnymi uczuciami. Dlaczego tak się czuł w jego towarzystwie? Chyba tak nie powinno być, prawda?
Nikt mu nigdy tego nie tłumaczył…
Alby roześmiał się cicho.
-Thomas, poznaj Isaaca Newtona! – zawołał i wyciągnął rękę w stronę blondyna, który wpatrywał się Thomasa dziwacznie; jakby go poznawał. Wyszedł zza drzwi, a Thomas powstrzymał się od westchnięcia, gdy zobaczył, jak Newt zdążył urosnąć.
Tak, to zabrzmiało bardzo żałośnie, ale tak naprawdę blondyn był prawie wzrostu Alby’ego.
-Wystarczy Newt – sprostował chłopak, podchodząc do dwójki. Jego uważne oczy nie schodziły z Thomasa, nawet wtedy gdy ściskali swoje dłonie na powitanie. – Miło ciebie poznać, Thomas.
Brunet kiwnął tylko głową.
Próbował robić wszystko, aby nie myśleć tylko o Newtcie, więc zaczał się rozglądać po pokoju. Zostawił walizkę przy drzwiach i podszedł do łóżek.
-Które będzie moje?
Newt, który zdawał się być zajęty oglądaniem płyt do gier, (Thomas nigdy nie grał na konsoli i już nie mógł się doczekać, aby spróbować) spojrzał na niego i brunet mógł przysiąc, że się lekko uśmiechał.
-Które tylko chcesz, Tommy.
Thomas odwzajemnił uśmiech, czując dziwne ciepło w klatce piersiowej, gdy usłyszał zdrobnienie.


Pierwszy tydzień był dosyć cichy i niezręczny; chłopcy dopiero się poznawali, a Thomas był zszokowany tym, co odczuwał, widząc Newta. Miał nadzieję, że to zniknie, rozpłynie się niczym mgiełka w powietrzu i będzie mógł normalnie przebywać wokół niego, bez myślenia nad wszystkim, co robi, ale nie, to była iskra prowadząca do wielkiego pożaru.
Pierwsza noc była istnym koszmarem – z rozpaczy zamknął się w łazience i próbował za wszelką cenę skontaktować się z Teresą, ale nie mógł, co go doprowadziło o histerycznego płaczu. Skulił się pod ścianą, przytulając własne kolana do twarzy. Wiedział, że zachowuje się jak dziecko, ale nie miał pojęcia, co się z nim dzieje; był przerażony.
Teresa zawsze wiedziała, co mu jest i umiała mu pomóc. Była niezastąpiona, a teraz nagle stracił z nią kontakt, choć obiecywali, że tak się nie stanie.
Oni obiecywali.
Chłopiec myślał, że będzie musiał pogodzić się ze swoim smutkiem w samotności, jednak nagle poczuł, że ktoś siada obok niego i zamilkł. Czuł dziwne ciepło obok swojego ciała i sam czuł więcej energii, jakby wysysał ją z chłopaka obok.
-Mnie też jest ciężko, Tommy.
I wszystko nagle miało większy sens.


Okazało się, że może i to mieszkanie miało tylko 3 łóżka, ale spędzało tu czas jakieś 5 osób.
On, Newt, Alby, Minho oraz Patelniak.
Kiedy Thomas zobaczył azjatyckiego chłopaka, ten nawet nie musiał się przedstawiać, aby wiedział, że to jest Minho. Ten chłopiec ze szklanego korytarza, którego zobaczył wtedy razem z Newtem i Alby.
Patelniak to był równy koleś, ale bardziej niż grami, interesował się jedzeniem i non stop wyjawiał Thomasowi sekrety typu:
„jak doprawić swojego kurczaka tak, aby smakował jak indyk”,
„jak upiec mięso bez piekarnika lub ognia”,
„czym zastąpić majeranek w kuchni”
lub nawet:
„jak zrobić gulasz z niczego”.
Ta wiedza nie była Thomasowi jakoś specjalnie niezbędna, więc po prostu słuchał, jednocześnie gapiąc się na Newta. Zawsze odwracał szybko wzrok, gdy ten zwracał na niego oczy.
Lubił sobie wyobrażać, że blondyn również się mu przygląda, gdy Thomas nie patrzy.
I znowu poczuł się dziwnie… Tak pragnął rozmowy z Teresą.


-Ale z ciebie pikolony kretyn, Minho – westchnął Thomas, widząc, jak jego przyjaciel nie przejeżdża przez pas mety, dając Alby’emu wygrać.
 -Oddał mi połowę swojego śniadania – Wzruszył ramionami chłopak.
Właśnie grali w jedną z wielu gier rywalizacyjnych. Lubili je wszyscy i często zakładali się wieczór przed, kto wygra, a kto będzie musiał wsadzić sobie kostki lodu do majtek.
Cała czwórka chłopców siedziała upchnięta na dwuosobowej kanapie i tak się złożyło, że Newt prawie siedział Thomasowi na kolanach.
Z początku ten się przejął, jednak zdołał zapanować nad swoimi emocjami (i ciałem) aby nie narobić sobie obciachu.
Newt zachichotał, widząc jak Thomas przewraca oczami. Zwrócił twarz w jego stronę, zmuszając, aby ten na niego spojrzał i odwrócił jego uwagę od gry.
-Tommy, nie bądź zazdrosny, ja jutro mogę oddać ci połowę swojego śniadania – oznajmił dziwnym głosem; ani to szept, ani normalny ton.
Brunet spłonął rumieńcem, próbując odwzajemnić uśmiech blondyna, gdy nagle zorientował się, co się stało. Spojrzał na ekran z otwartymi ustami i rzucił padem o podłogę Krzyknął zdenerwowany, gdy jego pojazd został zepchnięty z toru.
-Newt, ty pikolony manipulancie! – Thomas porwał się z kanapy i wyrzucił ramiona w górę, kierując się w stronę swojego łóżka. – Nie zamierzam grać z takimi zdrajcami. Głupie smrodasy…
Jedyną odpowiedzią był gromki śmiech; jego przyjaciele niemalże tarzali się po podłodze, dusząc się. Thomas byłby bardzo zły i możliwe, że obrażony na dwa dni, gdyby nie to, że spojrzał na Newta, który miał dziwnie zmartwioną minę i wcale się nie śmiał.
Thomas rzucił się na łóżko i oparł policzek na swoją poduszkę. Zacisnął powieki, czując ciepło kumulujące się w jego podbrzuszu.
Śmiech nadal rozbrzmiewał, obijając się o ściany mieszkania, jednak gdy Thomas poczuł dotyk na swoim ramieniu, cały ten hałas zamienił się w szum.
Właściwie to nie był dotyk – ktoś go objął.
Brunet uniósł się i ujrzał tylko rozczochrane blond włosy, twarz Newta była wtulona w jego pierś. Thomas zaczął szybciej oddychać.
-Ne..Newt?
-Hm?
-Ń…Nic.
Objął chłopaka mocno, bojąc się, że Newt w końcu go puści, a on znowu będzie samotny.


-TOM!
Thomas rozpoznałby ten głos wszędzie, był niczym wyraźne wołanie w środku zamglonej nocy, coś pewnego i stabilnego, i przede wszystkim znajomego. Do tego tylko jedna osoba tak na niego mówiła.
Teresa.
Nie rozmawiał z nią od dwóch tygodni, nawet nie sądził, że potrafiłby za kimś tak mocno tęsknić. Czuł się trochę głupio, bo bardzo dobrze bawił się ze swoimi nowymi przyjaciółmi, ale nocami doskwierały mu samotność i niezrozumienie.
A czuł, że tylko ona mogłaby mu teraz pomóc.
Podbiegł do niej szybko, mijając różnych pracowników DRESZCZu (ponieważ tylko w ich towarzystwie mógł na razie widzieć Teresę) i rozłożył szeroko ramiona, a ona wtuliła się w niego.
Mimo tego, że była od niego wyższa, to z ulgą oparła głowę o jego bark i roześmiała się, mając łzy w oczach.
-Tęskniłeś?
-Nie, wcale.
-Wiem, ja za tobą też.


Mijały dni, tygodnie, a Thomas miał wrażenie, że to jest najlepszy okres w jego całym życiu. Każdy dzień spędzał ze swoimi przyjaciółmi; Newtem, Albym, Minho, a w weekendy spotykał się z Teresą (niestety, pod okiem DRESZCZu, ale przecież oni i tak ich monitorują codziennie…) oraz mijali się na korytarzach w swojej namiastce „szkoły”.
Thomas nigdy nie myślał, że pogra sobie na konsoli, że będzie siedział do późna, śmiejąc się z przyjaciółmi… Ale to były najlepsze rzeczy na świecie, czuł się prawdziwie szczęśliwy.
Jednak upiorna data, która miała nastąpić za 3 lata, nawiedzała go w jego koszmarach i ściągała na ziemię. Pokazywała, po co tu są naprawdę. I co się dzieje wokół nich. Mimo że był tylko młodym chłopakiem, nie mógł pozwolić sobie na beztroskę.
To dla dobra ludzkości, DRESZCZ jest dobry, Thomas.

-Tommy, zdajesz sobie sprawę, że wgapiasz się w czarny ekran przez kilka minut? – Do uszu bruneta doszedł zaniepokojony głos Newta. Thomas wyostrzył wzrok i ujrzał, iż blondyn ma rację; siedział na kanapie, wpatrzony w wyłączony telewizor. Ale zwykle tak miał, gdy intensywnie myślał.
Zerknął na przyjaciela i poczuł, że jego serce zaczyna szybciej bić (jak zawsze, gdy go widział). Nie umiał zrozumieć, czemu tak się dzieje, dlaczego na widok Teresy nie czuje czegoś takiego… To by było normalne, prawda?
Ale czy chłopak może zakochać się w innym chłopaku? W swoim przyjacielu? Czy to nie było dziwne i złe?
Thomas westchnął, czując, że te pytania w końcu pożrą go żywcem. Newt, jak zwykle, wyczuł, że coś jest nie tak i podsunął się do przyjaciela. Stykali się ramionami, Thomas nawet czuł, jak jasne kosmyki Newta łaskoczą go w policzek.
-Tommy, powiedz mi wszystko.
A więc to zrobił.
-Czuję coś ciągle, kiedy ciebie widzę, Newt. Na razie nie wiem, co to oznacza, ale staram się to rozgryźć.
-To dobre odczucia? – Newt wydawał się być spokojny, ale Thomas wiedział, że oczy wszystko zdradzają; dlatego w nie nie patrzył. Nie chciał widzieć odrażenia, ani złości, jaką mógł czuć jego przyjaciel… Przecież on na pewno nie miał takich samych uczuć do Thomasa.
-Tak myślę.
Newt wziął głęboki oddech, a Thomas poczuł, że lekko drży. Zerknął na niego, łamiąc swoją zasadę nie patrzenia w oczy.
Bursztynowozłote oczy jego przyjaciela były zaszklone od łez, Thomas podskoczył ze strachu i chwycił go za rękę. Co on najlepszego zrobił? Boże, Newt go znienawidzi! Już płacze… Ale dlaczego? Dlaczego?! Thomas gotował się w środku z nerwów.
-Newt?
Chłopak pokręcił głową wolno i rękawem wytarł kapiące z jego policzków krople, pociągając nosem raz czy dwa. Jego spojrzenie powędrowało do swojej ręki, którą mocno ściskał Thomas. Brunet żałował, że nie mógł zobaczyć jego wyrazu twarzy…
-Bo ja czuję to samo, Tommy.
Thomas poczuł, że nagle z jego serca spada wielkie pianino, wielkie worki z tytanem w środku oraz nawet waga samego piekła. Jednak to trwało krótko.
Co oni teraz zrobią?  Nie rozumieli tego, co z nimi się dzieje. Thomas zaniepokojony zmusił przyjaciela, aby ten na niego popatrzył, unosząc jego brodę do góry.
-Jakoś damy sobie radę, tak?
Newt kiwnął głową, niespecjalnie przekonany.

Poranek był dosyć niezręczny, Newt nie odzywał się do Thomasa, ani na odwrót, ale ciągle na siebie patrzyli, jakby tylko czekali na c o ś.
Na znak od kogokolwiek.

14 lat


-Tommy? – rozległo się nagle.
Brunet miał akurat jedną z tych „dobrych nocy”, kiedy to nie żadne koszmary go nie dręczyły, Teresa nie czytała mu sprośnych książek w myślach, nie dając spać i nic, naprawdę nic nie mogło go obudzić. Nic.
-Hhmmhm? – Nieokreślone dźwięki uciekły z jego ust, gdy obrócił się na swoim łóżku, uderzając ręką w coś stałego. W kogoś.
Newt siedział na brzegu jego łóżka, wpatrując się w niego ze strachem.
-Tommy! – wyszeptał ostro i szarpnął przyjaciela za ramię. Mieszkali razem już rok, wiedział, jak cholernie trudno go obudzić. Ale czuł, że powinien to zrobić, choć tak naprawdę nie miał pojęcia, co mu powie, jak/jeśli to mu się uda.
Chwycił jego twarz w dłonie i poklepał po policzku – tak tylko zdoła go ocucić.
Thomas nagle wciągnął powietrze głośno i prawie dostał zawału, widząc twarz Newta przed sobą.
-NEW… - nagle urwał, orientując się, że jest środek nocy, a Alby chrapie łóżko od nich. Uniósł się na ramionach, nie spuszczając przyjaciela ze swoich oczu.
Wyglądał niesamowicie uroczo; jego włosy były rozczochrane bardziej niż zwykle, luźna koszulka odsłaniała mu obojczyk, a jego oczy były wpatrzone idealnie w bruneta, kryjąc w sobie dziwne zmieszanie. Thomas dziękował, że w pokoju panuje ciemność, bo nie widać było jak się zarumienił.
-Zdajesz sobie sprawę, która jest godzina?
-Tak.
-I nie śni mi się to, że jesteś tu teraz ze mną?
-Nie.
Nastała niezręczna cisza, gdzie Newt unikał wzroku Thomasa, ale w końcu jednak popatrzył mu prosto w oczy, studiując ich kolor. Były brązowe, ale znaczyły dla niego więcej niż tylko brązowa barwa – to były oczy Thomasa. Newt od początku czuł jakieś dziwne przyciąganie, coś pchało go do tego chłopaka i nie umiał powstrzymać tego dziwnego uczucia gdzieś głęboko, głęboko w środku. Powoli zaczynał się tam dogrzebywać; czuł jednak że jest daleko od prawdy.
-Czy jest jakiś powód tego, że tu jesteś?
Newt przygryzł wargę i pokręcił głową lekko. Teraz zaczynało mu się robić głupio.
-Wiesz… - Thomas nagle zbliżył swoją twarz do jego twarzy, przesuwając rękami po materacu. – myślę, że jakieś się zaraz znajdą…
I wtedy ich usta spotkały się. Niczym dwie różne galaktyki, tworzące coś tak nieskończonego i bez wyjścia jak czarna dziura. Taki był ten pocałunek; niszczycielski, ale i piękny, odkrywający prawdę.
Ręce Newta podążyły wzdłuż ramion Thomasa, aż dotarły do jego pleców i blondyn zaczął nawijać na palce jego włosy. Thomas jęknął cicho i już miał posadzić przyjaciela na swoich kolanach, gdy usłyszeli głośne chrapnięcie Alby’ego.
Odskoczyli od siebie, bojąc się, że ktoś ich przyłapie. Oddychając nierówno i dosyć głośno, patrzyli sobie w oczy, czując, że teraz zostali bez wyjścia.
Thomas się bał i, mógł się założyć, że Newt również.

4 komentarze:

  1. Ja już się nawet nie wypowiadam, bo boję się, że napiszę coś kompletnie bez sensu i popsuję cały efekt.
    Po prostu kocham Twe opowiadania, są genialne, cudowne i *pierdyliard innych pozytywnych określeń*
    Amen.

    OdpowiedzUsuń
  2. asdfghjklkjhgfdsasdfghjkjhgfds
    watwatwatwatwat
    To jest takie super. Wszystko jest takie nowe i dobre, nawet jeśli nie pozbawione niepokoju.
    Bardzo mi się podobało to rosnące napięcie i pocałunek dopiero na koniec.
    Porady kulinarne wyrwały ze mnie dziki chichot. Ja bym się chętnie dowiedziała, jak zrobić gulasz z niczego :3
    'Pikolony kretyn', no nie mogę >.<
    Co jeszcze... fajnie i realistycznie (chociaż nie wiem, ja bym walczyła o łóżko), stopniowo się poznawali.
    W ogóle czy mi się coś kiedyś nie podoba... nie sądzę.
    Jesteś wspaniała, niech wena ci dopisuje motzno,
    Reg ☺
    (nie jestem zdolna do bardziej konstruktywnego komentarza, ale w sumie i tak nic nie znalazłam, zrób jakiś błąd, to pogadamy)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę skopiować Morgi:
    asdfghjklkjhgfdsasdfghjkjhgfds
    Jezu, to było tak przyjemne do czytania, że...
    Nawet nie wiem co, ale idź i rób dalej, to co robisz!
    Tak miło oderwać się od Poparzeńców i poczytać, jak najlepsza trójka, ekhm piątka chłopaków... awww ;')
    W ogóle zabieraj Teresę, ona nie jest tu potrzebna XD
    Chociaż tak jak przedstawiłaś ich razem, to nie, nie zabieraj jej...
    Gówno, nie dobry, przepraszam, desperacko pragnę, aby ten stan rzeczy trwał.
    Olać ludzkość!
    Newtmas!
    Idę się turlać ze szczęścia :d

    OdpowiedzUsuń
  4. 31 yr old Marketing Assistant Hedwig Prawle, hailing from Schomberg enjoys watching movies like "Moment to Remember, A (Nae meorisokui jiwoogae)" and Knitting. Took a trip to Zollverein Coal Mine Industrial Complex in Essen and drives a Bentley Litre Le Mans Sports 'Bobtail'. ma dobry punkt

    OdpowiedzUsuń